Mieszkańcy naszej gminy świętowali Niepodległość wesoło, ze śpiewem na ustach, kłaniając się tradycji, często w regionalnych strojach. 101 rocznicę odzyskania Niepodległości fetowali, biesiadując 8 listopada w Domu Ludowym w Grojcu.
Wieczór rozpoczął się "Mazurkiem Dąbrowskiego". W podniosłych chwilach rozbrzmiewają wszystkie cztery zwrotki narodowego hymnu, tak też było tym razem. Równie uroczyście odśpiewano Pieśń Reprezentacyjną Wojska Polskiego, czyli "Marsz Pierwszej Brygady". Prowadzący Biesiadę dyrygent chóru Canticum Canticorum Piotr Ciuła zaprosił na scenę wójta Mirosława Smolarka, który przywitał wszystkich gości.
Tegoroczne spotkanie z okazji Święta Niepodległości było poświęcone bohaterom dnia codziennego – matkom, żonom i wszystkim tym, którzy troszczyli się o dom i rodzinę, żeby weterani bitewnych pól mieli dokąd wracać. Dlatego scenę wypełniły swojskie, kuchenne rekwizyty. Z tym wystrojem w tle salę Domu Ludowego wypełniły słowa żołnierskich piosenek: "Wojenko, wojenko", "Piechota, ta szara piechota", "Przybyli ułani" i "Raduje się serce, raduje się dusza".
Wraz z melodią "Jak długo na Wawelu" w dłoniach biesiadników pojawiły się chorągiewki i powiewały już przez cały wieczór, mimo że repertuar stawał się coraz mniej wojskowy i oficjalny. Zawody prawej i lewej części sali rozpoczęło krojenie chleba do zupy, która coraz rzadziej gości na naszych stołach, czyli wodzianki. Po konkurencji dla pań w szranki stanęli panowie. Ich zadaniem było wyprasowanie damskich reform z falbankami.
Chórzyści z Libiąża intonowali w tym czasie kolejne szlagiery. "Marianna", "Wiła wianki", "Ukraina" i "My, Cyganie" towarzyszyły rywalizacji małżeństw w zespołowym przygotowaniu ciasta na placki ziemniaczane. Do jego zamieszania i usmażenia pierwszych porcji został wywołany wójt Smolarek. Podjął to wyzwanie zdjąwszy marynarkę, co dla wszystkich uczestników imprezy było oczywistym znakiem, że część nieoficjalna trwa w najlepsze.
Kulinarne popisy mężczyzn przy patelni i kotle z wodzianką podsumowała "Cicha woda". Rywalizacji w zamiataniu bez użycia rąk wtórowała przyśpiewka "Zośka izbę zamiatała". Sprawdzianem wokalnych talentów stał się dedykowany wszystkim paniom przebój "Najwięcej witaminy". Skandowaną wersję "Gdzie strumyk płynie z wolna" ochoczo podchwycili wszyscy biesiadnicy.
Najtrudniejszym chyba wyzwaniem okazał się konkurs tańca, bo zawodnicy z każdą kolejną melodią musieli zmieścić się na coraz mniejszej powierzchni składanej na pół gazety. Uporali się jednak z czaczą, "Kaczuszkami" i rokendrolowym rytmem, nie zważając na to, że "parkietu" ubywa. Gdy zabrzmiał refren "Hej szalała, szalała" w tany ruszyła cała sala.
Ostatnim wyzwaniem w zawodach było skomponowanie tortu z wafli różnych kształtów i grubości. Ludowe piosenki mieszały się z popularnymi, po "Góralu, czy ci nie żal" przyszły "Słodycze", a po "Karolince" – "Kolorowe jarmarki". Zawody zakończyły się remisem. Obie strony zostały więc usatysfakcjonowane, zwłaszcza że lewa stawała się prawą i odwrotnie, zależnie od punku widzenia.
Kiedy ze sceny popłynęło "Bando, bando rozstania nadszedł już czas", a zaraz potem "Szła dzieweczka do laseczka" stało się jasne, że zbliża się nieuchronnie koniec Biesiady. Goście żegnali się jednak w szampańskich nastrojach, bo ostatnią melodią tego wieczoru było "Do widzenia, do miłego zobaczenia" – na kolejnej Biesiadzie Patriotycznej.
zdjęcia: Jacek Balon